500 lat protestantyzmu w Poznaniu

Olgierd Kiec, "Przegląd Wielkopolski" 2017-2

 

Jubileusz reformacji, obchodzony w 2017 roku na całym świecie głównie – choć nie tylko – przez protestantów, nie pozostanie bez echa także w Poznaniu, największym mieście Wielkopolski. Zwolennicy nauk Marcina Lutra pojawili się wprawdzie w tym mieście dopiero w 1519 roku, a znaczącymi ośrodkami wielkopolskiej reformacji stały się wkrótce inne miasta, zwłaszcza Leszno i Wschowa – ale to Poznań, jako stolica polskiego województwa i pruskiej prowincji, nieustannie przyciągał protestanckich osadników, a w XIX i XX wieku stał się administracyjnym centrum ewangelickich struktur kościelnych w tym regionie. Jubileusz, jak każda tego rodzaju rocznica, jest zatem okazją do namysłu nad znaczeniem protestantyzmu zarówno w dziejach Polski, jak i w dziejach poszczególnych regionów oraz miast naszego kraju. Czy ewangelicy w Polsce powinni być postrzegani jako potomkowie niemieckich imigrantów i kolonistów czy raczej jako spadkobiercy wielkich tradycji polsko-litewskiej monarchii? Czy kościoły ewangelickie oraz „poewangelickie” należy traktować jako pozostałość po niemieckim Drang nach Osten i po pruskiej polityce germanizacyjnej czy raczej jako świadectwo polskiej tolerancji „państwa bez stosów” i wielokulturowości ziem polskich? Nawet jeśli takie pytania nie padają w debatach publicznych, to na pewno nurtują one wielu Polaków, niezależnie od deklarowanego wyznania bądź światopoglądu.

Poznań stał się już w XVI wieku jednym z największych skupisk polskich protestantów, niepozbawionym jednak lokalnej specyfiki – odmiennie niż w Małopolsce czy na Litwie, wśród miejscowych różnowierców dominowali luteranie i bracia czescy, podczas gdy wyznawcy kalwinizmu stanowili mniejszość. Przewaga dwóch pierwszych wymienionych wyznań nie oznaczała jednak narodowej obcości protestantyzmu, gdyż obok Niemców, Czechów i Szkotów wpływową grupę wśród luteranów stanowili Polacy. Co więcej, była to polska szlachta, która zapewniła poznańskiej reformacji silne wsparcie i ochronę. Dzięki wpływowym protektorom ewangelickie nabożeństwa odbywały się w XVI wieku nie tylko w drewnianych zborach poza murami miasta, ale także w należącym do rodziny Górków pałacu, usytuowanym tuż obok Starego Rynku. Protestanci nie zdobyli jednak trwałego miejsca w przestrzeni publicznej miasta – nie przejęli żadnego kościoła katolickiego ani nie zbudowali własnego, nie posiadali także własnej drukarni. Upadek reformacji w Poznaniu – tak jak w całej Rzeczpospolitej – uwarunkowany był nie tyle jego kulturową obcością, co raczej zmianą uwarunkowań politycznych, skłaniających ewangelicką szlachtę i magnatów do powrotu do katolicyzmu pod koniec XVI i na początku XVII wieku. Ostatnim luterańskim kaznodzieją w Poznaniu epoki reformacji był wszakże Samuel Dambrowski, rodowity Wielkopolanin.

Mniej liczne, ale za to majętne i wpływowe grono protestanckich mieszczan zamieszkiwało Poznań także w okresie kontrreformacji w XVII oraz XVIII wieku, choć coraz bardziej dominować będą nieustannie napływający imigranci niemieckiego pochodzenia. Warunki panujące w miastach nowożytnych nie sprzyjały długiemu życiu i zastępowalności pokoleń, a tym samym polonizacji mieszczańskich rodów. Toczone w tym czasie konflikty zbrojne z luterańską Szwecją i prawosławną Rosją przyczyniły się jednocześnie do „sarmatyzacji”, czyli praktycznie polonizacji katolicyzmu. To raczej wtedy, w drugiej połowie XVII, a zwłaszcza w XVIII wieku,  zaczęto traktować protestantyzm jako wyznanie kulturowo obce, kojarzone przede wszystkim z mieszczanami oraz niewielką grupą szlachty dysydenckiej. Takie postrzeganie tylko umocniło się poprzez sposób, w jaki ewangelikom przyznano równouprawnienie za panowania Stanisława Augusta. Dostęp do urzędów i swobodę publicznego sprawowania kultu wymusiła w 1768 roku interwencja Rosji i Prus, co wprawdzie wzmogło nastroje antyprotestanckie wśród katolickiej szlachty, ale jednocześnie zapewniło lojalność różnowierców wobec króla i Rzeczpospolitej. To właśnie wtedy, tuż przed drugim rozbiorem i zajęciem Wielkopolski przez Prusy, w Poznaniu zbudowano pierwszy murowany kościół ewangelicki, a luterańscy oraz kalwińscy mieszczanie ponownie znaleźli się we władzach miejskich. I wcale nie okazali entuzjazmu Prusakom zajmującym miasto w 1793 roku.

Stopniowa germanizacja wielkopolskiego protestantyzmu trwać będzie z jeszcze większym nasileniem w wieku XIX, osiągając swe apogeum na początku XX stulecia, w okresie przekształcania miasta w nowoczesną metropolię. Podobnie jednak jak w poprzednich stuleciach, owa germanizacja była efektem naturalnych procesów modernizacyjnych i demograficznych, a celowa polityka germanizacyjna pruskich władz zyskała znaczenie dopiero pod koniec XIX i na początku XX stulecia. Ujednolicanie ewangelickich struktur kościelnych w Poznaniu i Wielkopolsce ze strukturami pruskiego Kościoła Ewangelicko-Unijnego, kształtującego się przez cały niemal wiek XIX, trwało kilka dziesięcioleci i nie zawsze przebiegało spokojnie. Nie tyle sama unia luteranizmu i kalwinizmu, lecz raczej nowa liturgia narzucona przez króla pruskiego spotkała się z krytyką miejscowych, poznańskich duchownych. Szczególny opór stawili pastorzy Jednoty, będącej wspólnotą ewangelicko-reformowaną, ale uznawaną także za spadkobiercę tradycji braci czeskich. Efektem sporu z urzędnikami pruskiego monarchy było odsunięcie pastorów z Poznania od zarządzania sprawami kościelnymi w Wielkopolsce. Utworzone w 1829 roku stanowisko generalnego superintendenta (najwyższego rangą duchownego ewangelickiego w prowincji) powierzano od 1830 roku pastorom sprowadzanym spoza Poznania czy nawet spoza Wielkopolski. Luterańscy superintendenci poznańskiego okręgu kościelnego (obejmującego miasto i okolice) przez wiele lat nie byli powoływani na stanowiska urzędnicze w Konsystorzu Królewskim, a godność seniora Jednoty związano z urzędem rady konsystorza, powierzając oba te stanowiska kandydatom w pełni lojalnym wobec władz. Coraz większy wpływ na oblicze poznańskiego protestantyzmu zaczęli też wywierać pruscy kapelani wojskowi, dysponujący od 1831 roku kościołem garnizonowym na Wzgórzu św. Wojciecha.

Unia luteranizmu i kalwinizmu, utworzenie duszpasterstwa wojskowego, secesja staroluteranów czy budowa kościoła św. Piotra w 1841 roku nie oznaczały jeszcze pełnej unifikacji poznańskiego protestantyzmu z pruskimi strukturami kościelnymi. W stolicy Wielkopolski nadal funkcjonowały tylko dwie parafie ewangelickie, odwołujące się do tradycji przedrozbiorowych: luterańska św. Krzyża i kalwińska (Jednoty) św. Piotra. Dopiero w połowie XIX wieku pojawił się plan utworzenia pierwszej nowej parafii ewangelicko-unijnej (luterańskiej), mającej objąć tzw. Nowe Miasto. Były to tereny włączone do obszaru miejskiego po 1793 roku, położone na zachód od Starego Rynku i zamieszkane w znacznym stopniu przez pruskich urzędników. Plan ten spotkał się z gwałtowną krytyką protestanckich mieszczan, skupionych w okolicach Starego Rynku i odrzucających ingerencję pruskich władz w sprawy kościelne. Nie bez znaczenia była tu zapewne żywa jeszcze pamięć przedrozbiorowej Rzeczpospolitej, przekazywana przez osoby pamiętające ostatnie lata XVIII wieku. Protesty zostały jednak zdławione przez władze państwowe i kościelne, a najstarsza luterańska parafia na Grobli uległa marginalizacji. Główną ewangelicką świątynią Poznania stał się wybudowany w 1869 roku kościół św. Pawła, pełniący rolę nieformalnej katedry jako miejsce głoszenia kazań przez generalnych superintendentów.

Kolejnym krokiem na rzecz umocnienia i unowocześnienia ewangelickich struktur kościelnych w mieście było utworzenie szpitala prowadzonego przez diakonisy. Pierwszy szpital urządzono w 1866 roku na Zagórzu (w południowej części Ostrowa Tumskiego), ale już w 1876 roku wybudowano nowy budynek na terenie parafii św. Pawła, przy obecnej ulicy Libelta. Nowoczesny szpital stał się siedzibą zakładu szkolącego i nadzorującego pracę diakonis w całej pruskiej Wielkopolsce, pełniąc jednocześnie rolę głównego ośrodka misji wewnętrznej w Poznańskiem, łączącej działalność opiekuńczą i charytatywną z misyjną, polegającą między innymi na opracowywaniu i kolportowaniu druków religijnych. Diakonisy podejmowały służbę w coraz liczniejszych zakładach opiekuńczych i leczniczych oraz w parafiach. Ich zatrudnienie stanowiło przejaw unowocześniania struktur kościelnych na najniższym, parafialnym poziomie – diakonisy nie tylko opiekowały się chorymi, ale także wspierały pastorów w pracach administracyjnych i nauczały religii. Stopniowo pojawiały się zresztą inne formy aktywizacji parafian, jak chóry kościelne, organizacje młodzieżowe, orkiestry dęte, organizacje kobiet czy związki pracownicze. 

Powolna modernizacja uległa gwałtownemu przyspieszeniu na początku XX wieku. Powiększenie obszaru miasta o Wildę, Jeżyce i Łazarz oraz niemal jednoczesne wyburzenie fortyfikacji okalających miasto coraz ciaśniejszym gorsetem przekształciło Poznań z prowincjonalnego ośrodka miejskiego w metropolię. Rozbudowa dotychczasowych przedmieść i gwałtowny wzrost ludności były raczej efektem naturalnych procesów urbanizacyjnych i demograficznych, a nie celowej polityki germanizacyjnej. Przygraniczne położenie Poznania i jego wiodąca rola jako centrum polskiego ruchu narodowego w Prusach sprawiły jednak, że określano go mianem stolicy niemieckiej Marchii Wschodniej (Ostmark), czyli pogranicza wymagającego pełnej integracji z pozostałym obszarem państwa. Szereg działań władz, zmierzających do umocnienia niemieckiego charakteru miasta oraz przyciągnięcia niemieckich osadników, wytwarzało w tych warunkach przekonanie o prowadzeniu bezwzględnej polityki germanizacyjnej, nawet jeśli jej efekty były dość wątpliwe. Jednym z zasadniczych przejawów słabości polityki integracyjnej była konieczność wspierania protestantyzmu jako tarczy chroniącej poznańskich Niemców przed polonizacją. Państwo pruskie niechętnie podkreślało swój protestancki charakter, rozumiejąc, iż uniemożliwi to pozyskanie polskiej ludności katolickiej, ale jednocześnie obawiało się, iż sprowadzeni do Wielkopolski Niemcy – jeśli będą katolikami – ulegną polonizacji tak jak Bambrzy, którzy osiedlili się w okolicach Poznania w XVIII wieku. 

Należy jednak odróżnić rozbudowę struktur parafialnych oraz budowę ewangelickich kościołów w samym mieście od budowy struktur parafialnych i kościołów wokół miasta. Utworzenie parafii na Jeżycach, Łazarzu i Wildzie było koniecznością podyktowaną procesami urbanizacyjnymi, a efekt germanizacyjny podkreślany był przez duchownych i urzędników raczej po to, by pozyskać pieniądze na budowę kościołów. Zupełnie inaczej było w przypadku terenów położonych wokół Poznania, ale należących częściowo do parafii św. Krzyża na Grobli. Utworzenie na tym obszarze parafii w Starołęce (z Krzesinami), w Żabikowie (z Junikowem), Morasku (z Piątkowem) oraz starania o utworzenie parafii w Głównej (z Kicinem) i Chartowie (z Kobylepolem) było elementem polityki germanizacyjnej, zmierzającej do otoczenia wielkopolskiej metropolii niemieckimi osadami. Znaczny odsetek mieszkańców tych osad stanowili rolnicy sprowadzeni przez Królewską Komisję Kolonizacyjną oraz robotnicy sprowadzeni przez inne instytucje zajmujące się akcją osadniczą. I to właśnie Komisja Kolonizacyjna, berliński Landbank czy bezpośrednio władze państwowe finansowały budowę kościołów, domów parafialnych i szkół, nie czekając, aż ukształtuje się wspólnota, która – tak jak w parafiach miejskich – sama zainicjuje starania o budowę świątyni i zadba o zgromadzenie przynajmniej części potrzebnej kwoty. Pomiędzy tymi dwoma kategoriami znalazła się parafia w Zakrzewie, która oddzieliła się od macierzystej parafii św. Krzyża już w 1869 r., ale długo musiała czekać na kościół (1887) i  proboszcza – dopiero w 1914 roku, kiedy w parafii tej pojawili się osadnicy sprowadzeni przez Komisję Kolonizacyjną, zakrzewscy ewangelicy doczekali się stałego duszpasterza.

Zarówno parafie miejskie, jak i podmiejskie z trudem pełniły rolę germanizacyjną. Parafie w mieście borykały się typowymi kłopotami trapiącymi wszystkie wspólnoty religijne w szybko urbanizujących się ośrodkach. Stare parafie w centrach miast wykazywały lepsze wskaźniki uczestnictwa w życiu kościelnym, ale ich stan pogarszała niekorzystna struktura demograficzna – młodzi i zamożni ludzie chętniej osiedlali się na przedmieściach, oferujących nowoczesne mieszkania w willach i kamienicach. Wielotysięczne parafie w nowych dzielnicach nie oferowały jednak poczucia wspólnoty i swojskości, a pastorzy nie byli w stanie poznać swych parafian, którzy często zmieniali miejsce zamieszkania. Wskaźniki religijności były w takich parafiach (Jeżyce, Łazarz, Wilda) bardzo niskie i niewiele pomagała zróżnicowana oferta życia kościelnego (organizacje, chóry, wieczory parafialne, diakonia) oraz codzienna konfrontacja z katolikami. Zwłaszcza ostatnia z wymienionych okoliczności wpływała w innych regionach Prus i Rzeszy na podwyższenie uczestnictwa w życiu religijnym, ale w dużych miastach czynnik ten miał ograniczony wpływ. Podobna sytuacja panowała także w parafiach podmiejskich, mających charakter osiedli robotniczych lub zwyczajnych wsi. I tutaj niewielką rolę integracyjną odgrywała konfrontacja z katolikami, za to większe kłopoty sprawiało zróżnicowane pochodzenie osadników, wśród których, obok przybyszy z zachodnich prowincji, sporo było niemieckich przesiedleńców z Rosji (w tym z Kongresówki). Ci ostatni często dobrze mówili po polsku i chętnie nawiązywali kontakty z Polakami, podczas gdy niemieccy urzędnicy (i pastorzy) często nie potrafili ukryć niechęci i wręcz irytacji, słysząc ich kiepską niemczyznę czy widząc trudności w prowadzeniu gospodarstw. Największą jednak przeszkodą w trwałym związaniu protestanckich osadników z ich podpoznańskimi domostwami był brak ekonomicznych podstaw dla tworzenia nowych osiedli. Rolnicy narzekali na kiepskie gleby, a robotnicy mieli poważne kłopoty ze znalezieniem pracy. Już zatem przed pierwszą wojną światową wiele gospodarstw i domów robotniczych często zmieniało właścicieli, co oczywiście utrudniało próby ukształtowania wspólnoty parafialnej.

Odbudowa państwa polskiego ukazała w całej pełni chybione posunięcia pruskiej administracji w Poznaniu. Miasto pełniło głównie rolę ośrodka administracyjnego, handlowego i komunikacyjnego, natomiast przemysł pełnił w nim rolę drugoplanową. Określiło to strukturę zawodową miejscowej ludności niemieckiej, wśród której dominowali urzędnicy, nauczyciele czy żołnierze, z reguły wcale lub słabo znający język polski. W polskich urzędach, szkołach czy w Wojsku Polskim nie było dla nich miejsca, emigracja do Rzeszy wydawała się zatem przesądzona. Nawet jednak ci, którzy chcieli pozostać w Polsce, często byli zmuszani do wyjazdu przez polską administrację, traktującą obecność Niemców w Wielkopolsce jak niechciany spadek po zaborach. W ten sposób wyjechało z Poznania około 60 tysięcy Niemców, w większości ewangelików, a pozostali stali się niewielką, kilkutysięczną mniejszością w stale powiększającej się metropolii.

Jedyną niemiecką instytucją o charakterze urzędowym w Poznaniu, kierowaną przez niemieckiego obywatela i zatrudniającą Niemców, pozostał Konsystorz Królewski w Poznaniu, przemianowany po upadku monarchii Hohenzollernów jesienią 1918 roku na Konsystorz Ewangelicki. Ten kierowniczy organ Kościoła Ewangelicko-Unijnego objął swoim nadzorem wszystkie parafie ewangelicko-unijne nie tylko w województwie poznańskim, ale także pomorskim. Zachowana też została niemal cała rozbudowana struktura parafialna oraz zakłady misji wewnętrznej wraz z nowoczesnym szpitalem prowadzonym przez diakonisy. W ten sposób Poznań, choć uchodził za najbardziej polskie spośród dużych miast Drugiej Rzeczpospolitej, stał się centrum niemieckiego protestantyzmu w Polsce, będące oparciem dla wszystkich ewangelików przeciwstawiających się próbom polonizacji swego wyznania prowadzonym przez kierownictwo Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego.

Spór o narodowe oblicze protestantyzmu w państwie polskim personifikowali generalny superintendent Paul Blau  z Poznania i generalny superintendent (biskup) Juliusz Bursche z Warszawy . Spór ten toczył się także w stolicy Wielkopolski, gdzie polscy ewangelicy założyli w 1919 roku Polskie Towarzystwo Ewangelickie i w 1920 roku własną parafię ewangelicko-augsburską (luterańską), przyjmującą także ewangelików reformowanych. Celem biskupa Burschego było stworzenie polskiego Kościoła luterańskiego, będącego w stanie zachować ewangelickie wyznanie wśród protestantów ulegających polonizacji, ale nie w pełni czujących się akceptowanymi przez rodaków uznających katolicyzm za polską religię narodową. Sytuację polskich protestantów można zatem porównać do sytuacji katolików w Rzeszy Niemieckiej – choć ich etnicznej niemieckości nikt nie kwestionował, to długo uważani byli za „wrogów Rzeszy” zjednoczonej pod berłem protestanckich Hohenzollernów. Ale tak jak katolicy zostali ostatecznie zaakceptowani na początku XX wieku jako pełnoprawni członkowie niemieckiej wspólnoty narodowej, tak też nadzieją biskupa Burschego pozostawało zapewnienie protestantom trwałego miejsca w polskiej wspólnocie narodowej, nieuzależniającej bycia „prawdziwym” Polakiem od katolickiego wyznania.

Na drodze do tego celu biskup Bursche napotkał opór niemieckich duchownych i świeckich, tworzących zdecydowaną większość w jego Kościele Ewangelicko-Augsburskim i popieranych przez kierownictwo Kościoła Ewangelicko-Unijnego w Poznaniu. W ostatnich latach przed wybuchem drugiej wojny światowej opozycja wobec jego działań stała się na tyle silna, że Kościół Ewangelicko-Augsburski stanął na krawędzi rozpadu. Niemiecka, wewnątrzkościelna opozycja rozpoczęła starania na rzecz zjednoczenia wszystkich niemieckich protestantów w Polsce w Niemieckim Kościele Ewangelickim, biorąc za wzór podobne rozwiązania w innych krajach Europy Środkowej, między innymi w Czechosłowacji, Estonii i Jugosławii.

Narodowy podział wśród protestantów został pogłębiony i sformalizowany w okresie okupacji, kiedy w stolicy Kraju Warty zakazano działalności polskiej parafii ewangelicko-augsburskiej, a parafie ewangelickie w Generalnym Gubernatorstwie podzielono na polskie i niemieckie. Protestantyzm w Poznaniu funkcjonował w latach 1939-1945 jako wyznanie czysto niemieckie, próbujące powrócić do swej aktywnej roli w integrowaniu niemieckich przesiedleńców z Zachodu i Wschodu. Stolica Wielkopolski była jednak stolicą „wzorcowego okręgu” Rzeszy Niemieckiej, swoistym polem doświadczalnym dla nazistów nietolerujących światopoglądowej konkurencji ze strony chrześcijaństwa. Antykościelna polityka prowadzona przez aparat NSDAP i SS nie traktowała jednak wszystkich wyznań jednakowo, uzależniając ich los od narodowości wiernych. Polskich duchownych katolickich i katolickie struktury kościelne poddano zatem bezwzględnej fizycznej eksterminacji, podczas gdy na przetrwanie mogli liczyć katolicy niemieccy. Podobnie było z ewangelikami – polscy protestanci podlegali brutalnym prześladowaniom, a wielu z nich – w tym proboszcz polskiej parafii ewangelicko-augsburskiej ks. Gustaw Manitius – straciło życie w niemieckich więzieniach i obozach koncentracyjnych. Wobec niemieckich ewangelików stosowano w tym samym czasie dotkliwe restrykcje administracyjne, ale nie zamykano ich w obozach koncentracyjnych.

Po ewakuacji Niemców w styczniu 1945 roku odrodziła się polska parafia ewangelicko-augsburska. Kilkusetosobowa grupa luteranów i ewangelików reformowanych nie zdołała przejąć żadnego z kościołów opuszczonych przez ich niemieckich współwyznawców, odprawiając nabożeństwa w dawnej kaplicy cmentarnej, z dala od centrum miasta. Dopiero po upadku PRL i uchwaleniu w 1994 roku ustawy o stosunku państwa do Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego poznańscy luteranie uzyskali nowe możliwości przejmowania nieruchomości, należących niegdyś do ich niemieckich współwyznawców z Kościoła Ewangelicko-Unijnego. Dzięki tej swoistej reprywatyzacji, obejmującej tereny na obszarze całej Wielkopolski , parafia ewangelicko-augsburska uzyskała środki na zbudowanie na początku XXI wieku nowego kościoła i centrum parafialnego, zlokalizowanych tuż obok dawnej kaplicy. 

Powojenny brak dominacji w przestrzeni publicznej, niewielka liczebność i podkreślanie polskości poprzez powoływanie się na tradycję polskiej parafii, założonej w Poznaniu w 1920 roku, nie pozostało bez wpływu na zniknięcie protestantyzmu z pamięci zbiorowej mieszkańców miasta. Stolica Wielkopolski wydaje się na wskroś polskim miastem, a przeszłość jej ewangelickich mieszkańców, zwłaszcza tych żyjących w XIX wieku, nie została wpisana do lokalnego krajobrazu pamięci. Okazją do zmiany tego stanu rzeczy są obchody jubileuszu reformacji w 2017 roku. Pozostaje kwestią otwartą, czy w trakcie tych obchodów nadal będzie eksponowany tylko polski nurt protestantyzmu, czy też przypomniani zostaną także niemieccy protestanci i ich rola w kształtowaniu kultury materialnej i niematerialnej Poznania i Wielkopolski.

 

Ważniejsze opracowania

- I. Błaszczyk, Dawny zbór Świętego Krzyża na Grobli, Poznań 2001.

- J. Domasłowski, Kościół Ewangelicko-Augsburski w Poznaniu i w Zachodniej Wielkopolsce w latach 1919-2005, Poznań 2005.

- O. Kiec, Historia protestantyzmu w Poznaniu od XVI do XXI wieku, Poznań 2015.

- O. Kiec, Protestantyzm w Poznańskiem 1815-1918, Warszawa 2001.

- J. Kłaczkow, Kościół Ewangelicko-Augsburski w Polsce 1945-1975, Toruń 2010.

- B. Krzyślak, Dawny kościół św. Pawła na Fredry, Poznań 2003.

- A. Rhode, Geschichte der evangelischen Kirche im Posener Lande, Würzburg 1956.

- J. Rogall, Die Geistlichkeit der Evangelisch-Unierten Kirche in der Provinz Posen 1871-1914 und ihr Verhältnis zur preußischen Polenpolitik, Marburg 1990.

- A. Werner, J. Steffani, Geschichte der evangelischen Parochien in der Provinz Posen, Posen 1904.


  • Kościół Łaski Bożej w Poznaniu

    Kościół Łaski Bożej w Poznaniu